Przechadzam się często ulicami Ustki, której ludność, choć na pierwszy rzut oka wielce nowoczesna – mają tu wszyscy automaty do prania, plazmowe albo już LCD obrazy na ścianach i wymyślone
przez te same biura konstruktorskie samochody różnych marek z całego świata – mentalnie głęboko tkwi w połowie XX wieku. Jak pojawił się w Grabnie wiatrak, tak zwany przydomowy generator
wiatrowy, to w okolicy próżno szukać naśladowców. Przynajmniej mi się nie udała ta sztuka. Jeszcze do niedawna, ktoś, kto mówił o zmianach klimatycznych, recyklingu i hybrydowych samochodach,
uważany był za nieszkodliwego szaleńca z dredami i perwersyjnymi ciągotami do jeży, bakterii oraz przykuwania się łańcuchami do drzew.
Walka z globalnym ociepleniem jest nieunikniona. W skali makro oraz mikro. Dlatego na Polskę chcącą utrzymać stary porządek energetyczny sypią się gromy, przyznaje się jej „Skamielinę Dnia”,
antywyróżnienie dla państwa, które najbardziej przyczynia się do klimatycznego zagrożenia. Tusk płacze, że rewolucja ekologiczna jest za droga jak na skromny polski budżet. Owszem, przestawienie
gospodarek na przyjazne przyrodzie tory będzie kosztowało majątek, ale z ekogospodarki będą też zyski. W Niemczech sektor energii odnawialnej generuje rocznie 240 mld euro dochodu i daje pracę
250 tysiącom osób. Do roku 2020 przy wiatrakach, kolektorach słonecznych i biopaliwach będzie pracować więcej osób niż w przemyśle motoryzacyjnym. W Danii, dzięki inwestycjom w ekorozwój od roku
1980 PKB wzrósł o prawie 80 procent.
Do chóru panikarzy z Europy dołączyli nawet Amerykanie i Chińczycy. W wyniku zmian klimatycznych Państwu Środka grożą powodzie i zalewanie terenów nisko położonych przez rosnący poziom morza.
Władze Chin zdumiały świat wydając oświadczenie, że zmiany klimatyczne to poważne wyzwania rozwojowe. W USA na zielony NEW DEAL ma pójść w najbliższych 10 latach 150 mld dolarów, co stworzy
5 milionów nowych miejsc pracy i zredukuje emisję dwutlenku węgla o 80 procent do roku 2050. Przypuszcza się, że społeczne i gospodarcze koszty olewania walki ze zmianami klimatycznymi będą
olbrzymie. Koszty braku działań będą większe niż ewentualne inwestycje. Z opracowania naukowców wynika, że jeśli świat przeznaczy na walkę ze zmianą klimatyczną 1 procent swojego PKB rocznie, to
uniknie w konsekwencji strat sięgających nawet 20 proc. PKB. Wydany gruby szmal na wiatraki, nowoczesne spalarnie odpadów, samochodziki na prąd i domki z lusterkami zamiast dachówek należy
traktować jako inwestycje w przyszłość, a nie dolegliwe obciążenie i fanaberie miłośników trzmieli.
Wyścig po ekokokosy już się zaczął i nabiera tempa. Hiszpańskie i niemieckie firmy zakładają duże elektrownie słoneczne w Afryce Północnej, Hiszpanii i na południowym zachodzie Ameryki Północnej.
W Kalifornii elektrownie słoneczne stają się trudną konkurencją dla węglowych. Elektrownie wiatrowe, jak dobrze dmucha, to dostarczają blisko 40 proc. energii wykorzystywanej w Hiszpanii. W
niektórych landach północnych Niemiec z wiatru uzyskuje się więcej energii niż potrzeba. Północna Szkocja, gdzie wieje najmocniej w Europie, nawet mocniej niż w kieleckim już niedługo ma
zaspokajać 10 procent zapotrzebowania energetycznego Wielkiej Brytanii.
Żadna z firm nie inwestuje w ekotechnologie ze względu na miłość do matki Natury. Po prostu mądrale czują, skąd wieje wiatr i gdzie czają się miliony euro do zdobycia. General Electric jeszcze do niedawna używał sobie na środowisku jak usteccy taksówkarze na wczasowiczach. Teraz prezes GE nawołuje USA do drastycznych obniżek emisji CO2. Wcale nie dlatego, że przejrzał na oczy. Według raportu badaczy zielony New Deal zamieni się w kurę znoszącą zielone dolarowe jaja.
Nawet jeśli, jak twierdzą niektórzy naukowcy, ocieplenie klimatu nie jest spowodowane działalnością człowieka, a cała ta ekologiczna panika to wytwór naukowo-biurokratycznego spisku, zielona rewolucja się nie zatrzyma. Zmienia się bowiem duch epoki, a ekotechnologie mają być kołem zamachowym globalnej gospodarki w najbliższej przyszłości. Mam nadzieję, że tym razem Polska wsiądzie do pociągu historii i nie będzie grozić jej pogłębienie zapaści technologiczno-innowacyjnej.
Obecnie udział węgla w produkcji energii w Polsce wynosi 91 proc. i nikt nie chce tego zmieniać, żeby nie wkurzać górników, lobby energetycznego i nas, biednych podatników. Jednak Świat znowu przyspiesza stawiając na elektrownie wiatrowe, słoneczne, wodne, gazowe, biogazowe, a nawet na energetyczne rolnictwo. Nie możemy pozwolić aby gdy Zachód będzie używał prądu wytwarzanego przez buraki, słonecznik, rzepak my wciąż będziemy energetycznym i antyekologicznym grajdołem, gdzie bardziej zaawansowane państwa będą upychać przestarzałe technologie oparte na wykorzystywaniu surowców ropopochodnych. Doświadczenia nas uczą, że za opóźnienie w rozwoju zapłacimy więcej, bo w przyrodzie nic nie ginie, a za głupotę płaci się słono. Dlatego też, niezależnie od przyczyny ocieplenia dbajmy o swoje otoczenie i jeżeli coś to pomoże, to o własne kieszenie. Przydomowy wiatrak dający prąd dla własnych potrzeb potrafi się zwrócić w kilka lat eliminując wyrzucający ze swego wnętrza czarne wyziewy komin.
Write a comment
mała (Thursday, 22 March 2012 18:52)
ha!no to o co w tym wszystkim chodzi i jak na mój gust to leniem tu mi zajeżdża i lisie to jest a już na pewno nie chce się inwestować w tak daleką przyszłość a jak każdy chce tu i teraz to tylko dla siebie i fuj jak nie można myśleć o przyszłości swoich wnucząt pytam się ja?
mruk (Friday, 23 March 2012 10:04)
Obracające się kompozytowe skrzydła wiatraka o wadze 481 ton składającego się z dyszla, śmigła i turbiny powodują zakłócenia w transmisji radiowej, telewizyjnej, funkcjonowaniu sieci komórkowej. Powoduje falę akustyczną o częstotliwości infradźwięków, które słyszą tylko słonie i wieloryby. Fale te docierają do powierzchni ludzkiego ciała wnikając do wewnątrz. Wywołują jednostkę chorobową ochrzczoną przez medycynę jako syndrom turbiny wiatrowej. Składają się na nią zaburzenia snu wyrażone w nienaturalnych proporcjach między fazą wolnofalową i paradoksalną, powodując bóle głowy. W słoneczne dni obracające się skrzydła wiatraka powodują powstanie efektu wirującego cienia podobnego do efektu stroboskopowego. Jest on przyczyną zaburzeń umysłowych i halucynacji podobnych do tych wywołanych środkami farmakologicznymi. Nasilające się omamy wzrokowe prowadzą do rzeczywiście przyjemnych epizodów zespołu paranoidalnego. Łagodzi to nieco przebieg chorób wywołanych dźwiękiem. Tak więc nic za darmo. Jeżeli już mówimy o skali makro, to najlepiej budować farmy w miejscach niezaludnionych, oddalonych oo ludzkich siedlisk.
Romek (Friday, 23 March 2012 15:46)
Tylko marudzicie co nie jest szkodliwe?Ja sobie wiatrak postawię.
Kasia (Saturday, 24 March 2012 13:36)
Również stawiałabym ona wiatraki.Mąż mój od kilku lat myśli o takim wiatraczku ,ale trochę za mała działka i za blisko sąsiedzi.Mam jednak nadzieję,że marzenia się spełnią i wiatrak kiedyś powstanie.Coraz więcej takich przydomowych wiatraków powoli się pojawia w moim otoczeniu...
włóczykij (Monday, 26 March 2012 12:24)
Ja się waham;)Wiatraki czy solary? Wszak więcej wiatrów jest niż słońca,ale kolektory są ciche:))Te wiatraki to dobry pomysł,żeby tylko znów eksploatacja takiego Don Kichot-owego nieprzyjaciela nie była zbyt droga.
Zośka (Tuesday, 27 March 2012 00:29)
Super by było gdyby dało się osiągnąć niezależność energetyczną każdej rodzinie. Jest to nierealne ale marzenia uskrzydlają.
Wylinka morka (Monday, 02 April 2012 07:33)
Jest to porywanie się z motyką na słońce,ale kto wie.Tyle się wokół dzieje absurdalnych rzeczy,że do końca nie można być czegoś pewnym.
Wiatraki w jakiś tam magiczny sposób wzbogacają krajobraz,
Nie wszystkim ludziom się podobają,dalsza część może je negować ze względów zdrowotnych,są też tacy,którzy powielają zdanie innych,ale tej garstce ludzi,którzy kochają wiatraki,myślę że nic nie stanie na przeszkodzie i dopną swego tak czy inaczej oby im to śmignęło,bo jeśli chodzi o pieniądze to łatwo nie chodzi :)
Ja kierują swoje myśli i marzenia ku młynie,może i cel ma większy sens dla innych do przełknięcia? :))
Piotr O. (Saturday, 07 April 2012 16:52)
Zachwyt nad wiatrakiem,czemu nie,jeśli kogoś to kręci? :)
Nie ma czemu się dziwić i trzeba ku temu zmierzać.
Wiatraki stanowią rodzaj elektrowni,która jest przyjazna naturze.Środowisko nie jest zanieczyszczane,to dobre wykorzystanie natury z korzyścią dla przyzwyczajeń człowieka.Jest to bardzo tani sposób na pozyskiwanie energii,ze sporymi oszczędnościami.Wiatraki i elektrownie wiatrowe są właściwe dla środowiska ze świadomością maksimum zanieczyszczeń,o których o dziwo tyle się nie krzyczy,ale niech wiatrakowi wieje.
:)
Ludmiła Janusewicz (Thursday, 19 July 2012 07:10)
Chętnie zamieszkałabym w takim wiatraku i w kuchni miałabym zastawę z holenderskim wiatrakiem.
sex telefony (Monday, 16 January 2017 20:22)
niepersyflujący