Niejednokrotnie o tym myślałem, często się nad tym zastanawiałem i...nie potrafie dać sobie, a tym bardziej innym jednoznacznej odpowiedzi na, zdawałoby się proste, dziecinne pytanie. A żeby było jeszcze trudniej, to mnie samego bardzo ono intryguje i dał bym wiele, aby znaleźć na nie jednoznaczną, nie podlegającą kontrowersjom odpowiedź. Żyjąc w czasach, gdzie materializm jest przewodnią filozofią istnienia, a kapitalizm jego sensem warto czasem zastanowić się nad tym wszystkim. To znaczy nad życiem, powodami jakie kierują naszymi krokami takimi a nie innymi, motywami naszych życiowych wyborów. Wiem, tyle jest problemów na świecie: recesja, wynaturzenia globalizmu, zanikanie puszczy amazońskiej, głód, terroryzm i deficyt wody w Afryce, a ja szukam sensu, w zdawałoby się na pierwszy rzut oka, w bezsensie, czy też nonsensie. Co się stanie, gdy jakiegoś dnia znajdę na te pytania odpowiedz? Spełniony siądę na laurach, czy będę szukał kolejnych zagadek? O ile uda się znaleźć odpowiedzi...Swego czasu miałem dobrego kumpla, którego poznałem w jednej z osad dla bezdomnych. Kiedyś był kierownikiem w kopalni węgla kamiennego. Inteligentny,z poczuciem humoru, normalny facet posiadający pracę, dom, rodzinę (żona plus córka). Jakimi motywami się kierował wychodząc z domu na obiad do restauracji i nie wracając do niego już nigdy? Dlaczego niektórzy z nas są w stanie dokonać tak dramatycznego wręcz w swym życiu przewrotu? Diametralnie odmienić swe życie i to wcale nie na lepsze według ogólnie przyjętych zasad oceny? Dlaczego potrafimy zrezygnować z całego dorobku swego życia i pójść na niepewny garnuszek losu? Czym się kierują tacy ludzie? Czy tylko chęcią zrzucenia z siebie kieratu obowiązków względem społeczeństwa, rodziny? Czy aby na pewno chęcią pójścia na łatwiznę, a może ponownie rzucają wyzwanie przygodzie, losowi? Może chcą wszystko zacząć od nowa, lepiej wykorzystać resztę życia? Przynajmniej spróbować?Ja nie znam na te pytania odpowiedzi, mimo tego, że z mym znajomym sporo wódki przedyskutowaliśmy, a nasze rejsy pomiędzy słupskimi a usteckimi lokalami na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Niektóre tematy naszych polemik również :)
(Jego pamięci to poświęcam)
Write a comment
Zośka (Thursday, 10 November 2011 00:18)
"Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj."
Mark Twain
Ada (Thursday, 10 November 2011 02:38)
Wlasnie wczoraj ogladalam film zwiazany z tym tematem pt. Boisko bezdomnych. Każdy z tych ludzi opowiada jakie przyczyny spowodowaly opuszczenie swoich domow i rodziny. I kazdy ma inne powody.Bardzo dobrze zrobiony film, polecam.
włóczykij (Thursday, 10 November 2011 12:15)
Ja myślę,że ludzie po prostu nie wytrzymują presji,nacisków z zewnątrz i z wewnątrz,odpowiedzialności za byt rodziny,odpowiedzialności przed namnożonymi instytucjami dozoru obywatela,ciągłego strachu i spoglądania z obawa w przyszłość a jeszcze jak się ma "gada" we własnym gnieździe,to o taka decyzje nie trudno.
Partnerka:) (Thursday, 10 November 2011 15:54)
Często tak mam, by wszystko w cholerę rzucić i zostawić.....i jedyne co mnie trzyma w tym stanie, którym jestem to dzieci.....
w przeciwnym razie była bym w innym miejscu,albo wcale:(
zagadka (Thursday, 10 November 2011 17:36)
"nie pytaj świata... dokąd zmierza... bo nie daj Boże... prawdę powie..."
Po co zadawać zbędne pytania...
Po co zamęczać domysłami...
Czasami bywa, ze człowiek nawet sam nie wie dlaczego zrobił właśnie tak, a nie inaczej....
Bywają dni, że na prawdę ma się wszystkiego dosyć i wcale nie trzeba mieć nawet "gada we własnym gnieździe"... nawet nie ma wpływu to, że "bardziej żałuje się tego, czego się nie zrobiło, niż tego co się zrobiło"...
Po prostu bywa tak, że człowiek miewa słabości, nie może poradzić sobie z własną nawet psychiką... Jakieś niepowodzenie wzrasta do rangi dramatu, niemocy....
Z reguły, po uspokojeniu, czego wynikiem może być dobra rozmowa lub własne przemyślenia, te stany mijają...
Jednak trzeba mieć mocną psychikę... Ktoś ze słabą, z czasem nawet nie próbuje rozwiązywać problemów, tylko stale "ucieka"... "ucieka"...
jeden w alkohol, inny z domu, jeszcze inny nawet życie sobie odbiera....
Więc jeśli ktoś długo bywa smutny i nie mówię tu o smutnej twarzy, to można przynajmniej spróbować porozmawiać, to dożo daje...
Gdy na twarzy jest uśmiech, większość myśli, że wszystko jest ok., ale trzeba nauczyć się patrzeć w oczy, bo ten prawdziwy smutek jest właśnie tylko w oczach... w oczach, które szukają pomocy, rozmowy...to dużo daje...
Nauczmy się patrzeć... rozmawiać... słuchać... miejmy trochę cierpliwości i zrozumienia dla innych...
"nie zawsze widać smutku oblicze, gdy się rzęsiste łzy leją... czasami w sercu łamie się życie, lecz usta nadal się śmieją"...
To ja :) (Friday, 11 November 2011 09:00)
Pięknie napisałaś Zagadko. Pozdrawiam
zagadka (Friday, 11 November 2011 13:35)
Dziękuję i pozdrowienia odwzajemniam :)))
ustka (Friday, 11 November 2011 16:27)
Zagadko, masz rację! W wielu przypadkach tak właśnie się dzieje, ale są również ludzie, którzy za wszelką cenę chcą uniknąć odpowiedzialności za rodzinę, za dom, za związek, za wszystko. Odpowiedzialność, to miedzy innymi sztuka ponoszenia wyrzeczeń, nie każdy się na to godzi...
zagadka (Friday, 11 November 2011 17:19)
Ustka, zgadzam się z Tobą całkowicie.
Nie każdy potrafi być odpowiedzialny, a może raczej nie każdy chce być odpowiedzialny....
Po co odmawiać sobie "przyjemnej wolności"... po co ponosić wyrzeczenia...
Przecież mogą być "wolnymi elektronami"... korzystać z życia i tylko "brać pełnymi garściami"...
Ale co później ???
Później samotność, frustracja, pretensje do całego świata... tylko nie do siebie...
Wyrzeczenia wcale nie są takie złe :) tym bardziej, jak widzi się "dobre efekty" swoich wyrzeczeń, poświęceń, nieprzespanych nocy :)
Niestety, egoiści tego nie potrafią lub nie chcą...
Myślę, że główna przyczyna leży w nich samych... w braku uczuć, w braku wrażliwości...
Ale to właśnie, z przykrością stwierdzam, najczęściej i tak niestety wynosi się z domu...
Nie było odpowiednich wzorców... były wymagania... nakazy... brakowało rozmowy... wspólnego spędzania czasu... ciepła... zrozumienia... "dziecinne problemy" często były wyśmiewane...
Ta niechęć do odpowiedzialności i poświęceń może również spowodowana być lękiem przed powielaniem zachowań, które niegdyś samemu się przeżywało...
Wylinka morska (Wednesday, 16 November 2011 03:56)
Ja też nie znam odpowiedzi,każda historia jest inna...
Tylko brak miłości,szacunku i pomocy znikąd bezinteresownej może być zapalnikiem takich decyzji.
Mishane (Sunday, 30 September 2012 11:23)
THX for info
źródło (Wednesday, 18 January 2017 15:32)
pasożytnictwo
love rite (Friday, 20 January 2017 06:59)
nieprzywożony