Dzisiaj będzie krótko i nie na temat. Mieszkając w Ustce przyzwyczaiłem się do odczuwania dyskomfortu spowodowanego znacznym ograniczeniem życia kulturalno-społecznego będącego wynikiem położenia geograficznego Ustki. Niestety, daleko mamy do wszystkich centrów tętniących życiem oświatowo -kulturalnym, biznesowym i w związku z tym ten barwny i gwarny kurort poza sezonem letnim przypomina miasteczko z opowiadań Bolesława Prusa. Ma to, oczywiście, swoje plusy. Całe mnóstwo plusów, które czynią usteckie ulice spokojnymi, domostwa azylami dla spragnionych spokoju po codziennych potyczkach z prozą życia, a pokoje stają się sanktuarium pracy twórczej, nie tylko tworzeniem potomstwa. Jednakże ta sielanka nie ma nic wspólnego z moim dzisiejszym dostępem do internetu. Po prostu go nie było!!! Wiem, że to są już symptomy choroby cywilizacyjnej, ale ja miałem po prostu delirkę. Usługodawca nie wywiązał się z umowy, gdy sam nawołuje do rzetelnej współpracy. Żenada! Jednak nie wolno, nie można uzależniać się od wszędobylskiego internetu. Gdy tylko całkowicie zawładnie naszymi umysłami, naszym życiem, to będziemy jak bydło na rzeź wystawieni, na działania rzeźników, czyli operatorów, którzy wtedy z jawną premedytacją będą mogli dyktować nam swoje warunki. Na pewno nie partnerskie, skoro my już nie będziemy potrafili obejść się bez wirtualnego kontaktu ze światem, ba, nie będzie nam wystarczał żaden inny kontakt. Ratujmy nasze własne odczucia, nie zdawajmy się na wirtualny erzac, on może być jedynie uzupełnieniem, odskocznią, rozrywką a nie sposobem na życie, na nasze uczucia...Jeszcze niedawno widząc książkę pt. "Windows" dziwiłem się, że historia okien jest taka gruba. Teraz już wiem co to za "okna", ale czy trzeba się całkowicie poddawać nowym trendom, na siłę wciskanym nam przez twórców, producentów wszelkich nowości? Ja nie wstydzę się tego, ze nie umiem wyjechać z podziemnego parkingu, jeżeli strzegą go i dokonują inkasa elektroniczne aparaty, nie zaś jakieś swojskie stworzenie dwunożne. Nie wiem jak włączyć wideo, nakazać mu zarejestrowanie czegoś o określonej porze, lub jak skorzystać z telewizji satelitarnej, telegazety itd. Nie umiem użyć piekarnika w swojej kuchni, zmywarki i wielu innych niepojętych i nieposłusznych maszyn, które posiadam. Lękam się nawet zegarka, gdy trzeba go przestawić na inny czas. Jako kapitalista jestem w kapitalizmie tym, czym byłby husarz w NATO. Giełda, akcje, obligacje, podobnie jak astronomiczne czarne dziury według mnie należą do pojęć pokrewnych teologicznym: trzeba wierzyć, że to istnieje, nie starając się pojąć czym jest.We współczesnej cywilizacji jestem więc trupem ożywionym, tak jak pacjent oddziału reanimacyjnego, którego funkcje życiowe podtrzymują osoby trzecie obsługujące odpowiednie aparaty do oddychania, przetaczania krwi i oddawania moczu. I wiecie co? Czuje się z tym dobrze, bo wiem, że jeszcze mym umysłem nie zawładnęła całkiem pogoń za nowoczesnym a więc mało realnym a bardzo wirtualnym światem. Tylko, pomyślcie, czym by była Ustka ze swymi urokami gdyby nie rześki zapach bryzy, słony smak wody, morski poranny chłód, tęczowe kolory przy zachodach słońca, flądra z cytryną? Niczym....punktem ino na mapie. :)
Write a comment
monia twardowska (Thursday, 13 October 2011 19:19)
lubię krótko i na temat :) .a juterko zostawię pisemną notkę :) .ludzie, czytajcie i wypowiadajcie się, nie tylko na blogu, tak aby było jeszcze ciekawiej :) .pozdrawiam Villa *)
Wylinka morska (Friday, 14 October 2011 06:57)
Aż strach pomyśleć,że gdyby nie net,nie zaznałabym przyjemności
czytania takich atrakcyjnych artykułów,jakże ubogie byłoby moje życie społeczno-kulturalne? ;))
Donka (Friday, 14 October 2011 07:01)
Tak. To wszystko jest prawdą. Uzależnienia od czegokolwiek bywają nawet zabójcze. I niestety internet znajduje się w tej grupie podwyższonego ryzyka. Ja bardzo wyraźnie to odczułam właśnie w tym roku podczas pobytu nomen omen w Ustce. Dlatego też zaczęłam już ograniczać swoje wirtualne wypady do niezbędnego minimum - sprostać podjętym zobowiązaniom (m.in. praca zawodowa), nieco zabawy słowem, muzyką i finito. Nie ma, że boli. Bo jak brzmi prawo Phillipa: "Łatwe do przeprowadzenia są tylko zmiany na gorsze." Trochę poboli i przestanie... ;)
Wylinka morska (Friday, 14 October 2011 07:29)
To prawda bolało...ale jeszcze nie przestało,może kiedyś przejdzie? :)
włóczykij (Friday, 14 October 2011 08:57)
Wszyscy o zagrożeniach, które niosą dla nas nowości wiedzą a jak zapytam kogokolwiek czy wyobraża sobie życie bez internetu słyszę tylko jedna odpowiedz!Zgadnijcie jaka?;)
Donka (Friday, 14 October 2011 11:27)
I jest to zapewne odpowiedź przecząca. I trudno się dziwić. Net stanowi ogromny zasób łatwo dostępnych informacji. Poza tym obecnie żyjemy szybko, brakuje nam czasu niemal na wszystko. Net oznacza właśnie oszczędność czasową w wielu czynnościach niezbędnych dziś do normalnego funkcjonowania, np. płatności lub dostęp do wzorów dokumentów urzędowych. Większość firm prowadzi już przede wszystkim księgowość elektroniczną. W tym zakresie trudno pominąć pozytywne znaczenie internetu.
Jeśli zaś mowa jest o zagrożeniach, to w odniesieniu do dzieci, młodzieży i tych dorosłych, którzy traktują net jak swój drugi, a właściwie pierwszy świat. Praca z komputerem i internetem, korzystanie z niego jako z przydatnego urządzenia uzupełniającego i wspomagającego nam żywot doczesny to jeszcze nie jest uzależnienie... ;)
Magda.M (Friday, 14 October 2011 15:14)
Tak to wszystko prawda co piszesz ale z drugiej strony jakże potrzebny jest nam dostęp do nowoczesności, do cywilizacji. Nie wyobrażam sobie życia bez neta, bez samochodu, bez możliwości opłacenia rachunków przez net czy też sprawdzenia stanu konta. Mogłabym tak wyliczać bez końca. Co do sprzętu gospodarstwa domowego też fajnie jak jest nowoczesny a nie jest to piec kaflowy, który jako odskocznia mógłby być czymś porządanym. I tak kończąc na Ustce jakże fajnie jest pojechać tam poza sezonem choć ja sentymentem darzę Rowy. Pojechać tak gdzie słychać szum morza, gdzie czuć zapach wiatru i szelest liści brzozy. Tego wszystkiego potrzebujemy tak jak tego neta, samochodu i innych dóbr cywilizacji. Ważne jest to aby umieć we wszystkim zachować umiar i równowagę. Aby umieć się wyciszyć i zrelaksować po tygodniu ciężkiej pracy wyjeżdżając na weekend właśnie nad morze albo robiąc sobie kąpiel w wannie z dużą ilością piany, szampanem i muzyką Enyi w tle... Tylko kelnera brak...
ustka (Friday, 14 October 2011 17:54)
Rowy? Też są piękne i wspomnienia wiecznie żywe posiadam stamtąd;) Jedak mimo wszystko Ustka ma to coś,gdzie Rowy wysiadają:))
Nie wyobrażasz sobie życia bez najnowszych zdobyczy naszej cywilizacji? A dziadkowie nasi potrafili, mało tego, żyło im się całkiem znośnie :)
Hm, jak taka kąpiel, to nie w małej wanience i najlepiej nie samemu :))I słuchać, słuchać, słuchać.....
Partnerka:) (Saturday, 15 October 2011 04:29)
..Chyba jak każdy w obecnych czasach lubię posiadać wszelakie nowinki technologiczne,ułatwiające życie :)
Nie wyobrażam sobie piec ciasta w westfalce lub prodiżu, dobrze pamiętam te czasy gdy zanim można było upiec cokolwiek,trzeba było wykonać sto innych czynności...przynieść węgla,narąbać drewna,rozpalić ogień...następnie utrzeć ręcznie ciasto lub ubić trzepaczką :DDD
Teraz mamy wszystko w jednym...raczej nie mam problemu z ogarnięciem obsługi czegokolwiek :)
może nie całkiem,ponieważ boje się zatankować samochód :) nigdy jeszcze sama nie wlewałam paliwa do baku auta...zawsze robi to ktoś z obsługi ;)O!!!! i mam to samo z myjnią samochodowa,tez mnie przeraza ;)) jeśli chodzi o resztę to teraz sobie nie wyobrażam życia bez tego :)
A net uzależnia tylko wtedy gdy nie ma się nic innego do roboty,miałam taki czas gdy siedziałam non stop....fora,portale społecznościowe...gry wszystko dla zabicia nudy czy też dla rozmowy z kimkolwiek .....
Rano wstawałam i od razu włączałam kompa...smutne ale prawdziwe...
I choć nie uleczyłam się do końca co widać po mojej obecności tutaj,to staram się ograniczać czas spędzony w sieci do minimum :)
włóczykij (Saturday, 15 October 2011 06:47)
Moje drogie Panie,a wysilcie swą wyobraźnię na tyle,żeby dopuścić do swego toku myślowego sytuacje gdy jest energetyczny krach światowy i macie do dyspozycji jedynie dwie godziny na 24 z pełnym serwisem energetycznym.Reszta doby,to ciemność lub półmrok otrzymany za pomocą baterii kupionych na czarnym rynku.Sceneria jak z filmu Irwina Allena? W życiu wszystko jest możliwe...a piękne są tylko chwile:)
Wylinka morska (Saturday, 15 October 2011 10:06)
A tz."krótkie wywody to zapewne też wina neta ;);)
Nie mam nic przeciwko takiej formie rozrywki,przekazu czy nauki,ale ktoś mógłby wynaleźć taki specjalny fotel do masażu,bo najbardziej cierpi na tym nasze siedzenie ;)
A co jeśli nastanie ciemność?
To przyjdzie nam przywyknąć do zmian i tyle,a może wynajdziemy coś innego. :)
Życie nauczyło mnie radzić sobie w ekstremalnych sytuacjach i nie załamuję się,zakasuję rękawy z uśmiechem :))
Polowe warunki to jest to w czym lubię się sprawdzać,ale nie zamykam drzwi nowościom :)
Wylinka morska (Saturday, 15 October 2011 10:15)
No właśnie,powtarzam się,czy ktoś może coś z tym zrobić,bo ja tu nie widzę żadnej opcji? ;)
Wylinka morska (Saturday, 15 October 2011 10:43)
Uff,dziękuję :)))
Dlaczego ja nie mam takich mocy?
Źle wypełniłam ankietę? ;))
Donka (Saturday, 15 October 2011 12:01)
Włóczykiju, a Ty sobie to wyobrażasz?... Naprawdę?... ;P Jeśli stan taki nastąpi raptownie, to będzie bajzel na kółkach. Jednak jeśli to się stanie, to moim zdaniem będzie następowało stopniowo. Mamy jeszcze nieco naturalnych źródeł energii, np. woda, wiatr. Zdaję sobie sprawę, że w globalnej skali to jest kropla w morzu potrzeb, ale... jest... Skąd taka katastroficzna wizja? I dlaczego oczekujesz, że zamiast normalnie (acz starając się oszczędzać energię) funkcjonować i korzystać ze zdobyczy techniki, będziemy rozmyślać nad nieuchronnym końcem... światła? Ja o czymś takich myślę z największym strachem, gdy stanie przede mną wizja braku możliwości odtwarzania muzyki... Ot i tak. Jako były skaut umiem radzić sobie w skromnych, a nawet surowych warunkach. Nasze pokolenie chyba jeszcze nie będzie zmuszone do drastycznych cięć w zakresie korzystania z elektryki, ale nasi następcy... Oby obecne nasze możliwości pozwoliły nam odnaleźć nowe źródła energii i oddaliły widmo wszechogarniającej ciszy i ciemności... :)
Magda.M. (Saturday, 15 October 2011 15:03)
Włóczykiju nie ma co myśleć co by było gdyby, tylko trzeba żyć tak jak nam na to pozwala obecny czas. Akurat ja jestem osobą, która w miarę dobrze klimatyzuje się do nowych sytuacji, nawet niewygody ale jeśli miałabym wybierać to wolę komfort aniżeli ubóstwo i dyskomfort. To na tyle chyba.
Magda.M. (Saturday, 15 October 2011 16:27)
Bądź niczym bijące źródło, nie zaś jak staw, w którym zawsze stoi ta sama woda.
włóczykij (Sunday, 16 October 2011 04:25)
No dobrze,Magdo.M.,tylko źródło potrzebuje drogi ujścia, później koryta,ażeby odprowadzać nagromadzona wodę.A co będzie,gdy bobry zetną kilkanaście dorodnych dębów?Powstanie staw...;)
A już całkiem poważnie,to wielki szacun dla tych,którzy potrafią szybko klimatyzować się do nowych sytuacji,a nie tak jak dinozaury-popadały na katar:))
Wylinka morska (Friday, 21 October 2011 07:33)
Natura rządzi się swoimi prawami,ostateczny projekt bez nas wyglądałby nie zachęcająco,ale my lubimy wszystko porządkować wedle własnego widzimisię,jakie to głupie czas pokaże niestety.
:)
Wylinka morska (Friday, 21 October 2011 07:38)
Uzależnienia siedzą w głowie,trzeba je jednym głosem wypędzić,jednocześnie dać coś w zamian,a to trudne bo dla każdego z nas wartość nie jedno ma imię :)
Wylinka morska (Monday, 24 October 2011 05:19)
Ale...
Dzięki internetowi więcej czytamy,piszemy.Mieszkam z Kowalskim na tej samej klatce lecz go nie znam,dzięki internetowi poznałam innych wspaniałych ludzi z całego świata,no jak ja mam z tego zrezygnować? :)
seks telefony (Tuesday, 17 January 2017 20:36)
pucybut