Po długim spacerze brzegiem morza zgłodniali i przewiani wiatrem wracamy do cywilizacji. Otrzepujemy stopy z piasku i wraz z innymi urlopowiczami kierujemy się ku centrum Ustki. Zaraz za promenadą witają nas światła, gwar i... smakowite zapachy. Co wybrać? Ryba już była wczoraj, więc może by tak... pieczone udka?... I naraz chwila zastanowienia: o czym to gaworzyło radio podczas śniadania? Jaki gatunek ptaków dominuje na naszej planecie? Gołąb? Wróbel? Gawron? Kawka? Zimno! Jest to... kura. Na jednego człowieka na Ziemi przypada prawie dziewięć kur. Obecnie 75% kur przeznacza się na ubój, jednak dawniej, przez prawie 3000 lat swojej kariery kury służyły ludziom przede wszystkim jako producentki jajek. Choć w Europie i Azji kury hodowano od bardzo dawna, to do Ameryki trafiły one dopiero ok. 1500 roku. Współczesne odmiany kur , mimo że niezwykle zróżnicowane, mają wspólnego przodka. Jest nim pochodzący z Tajlandii bażant o dźwięcznej nazwie „kur bankiwa”. Spośród dzisiaj hodowanych kur najbliżej tych korzeni pozostają koguty odmian przeznaczonych do walk. Faszerowanie kurczaków hormonami wzrostu nie jest mitem (choć na pewno jest nieco demonizowane) – dzięki takim zabiegom kury uzyskują dojrzałość płciową w wieku ok. 40 dni (w warunkach naturalnych trwa to mniej więcej 80 dni). Mimo że mianem królewskich sportów określano zwykle dyscypliny związane z końmi (wyścigi rydwanów, potem turnieje rycerskie z walkami na kopie, jeszcze później wyścigi konne i polo), to bardziej na tę nazwę zasługują walki kogutów. Do roku 1835, kiedy wprowadzono oficjalny zakaz organizowania tych walk, był to narodowy sport mieszkańców Wielkiej Brytanii – od członków rodziny królewskiej aż po prostych wieśniaków, a areny przeznaczone do uprawiania tego sportu znajdowały się między innymi w Pałacu Westminsterskim i na Downing Street. Najbardziej znane i cenione walczące koguty pochodzą z rasy Old English Game, która trafiła na Wyspy Brytyjskie prawdopodobnie z kupcami fenickimi lub jeszcze wcześniej, z wędrownymi plemionami, które przybyły tu ze wschodu. Samce tej rasy chętnie wdają się w walkę i kontynuują – jeśli nie zostaną rozdzielone – aż do śmierci jednego z „zawodników”.Wprawdzie nasz drób nie jest aż tak... zadziorny i sumienny w dokonywaniu dzieła, ale wystarczy przyjrzeć się najzwyklejszemu wiejskiemu kogutowi, szczególnie z rana, gdy po kilkukrotnym „odtrąbieniu pobudki” przechadza się po podwórku robiąc przegląd gospodarstwa z dumnie wypiętą piersią, potrząsając grzebieniem i co rusz łypiąc okiem na drzwi od kurnika i wychodzące stamtąd swoje stadko... kur... Bo nie daj Panie któraś się zapędzi i pójdzie w szkodę za płot. A tam przecie terytorium tego drugiego, młodszego padalca z wielkim, czerwonym grzebieniem... Ojjj... Uwaga, bo pióra się posypią... ;))
Donata Fraś
Write a comment
włóczykij (Saturday, 01 October 2011 03:20)
Kurczak nad morzem? Nigdy! Ustka i inne nadmorskie miejscowości to enklawy, gdzie niepodzielnie króluje rybka i inne owoce morza. Wtedy jest zupełnie morsko! :)
Donka (Saturday, 01 October 2011 07:16)
Ha! Powiedz to dzieciom i tym, co się spieszą... ;))
ustka (Saturday, 01 October 2011 18:30)
A kto się spieszy będąc na wczasach, czy też na romantycznym wypadzie? Ja nie.... :)))
Donka (Sunday, 02 October 2011 06:43)
Miałam na myśli tych, którzy uwielbiają korzystać z Fast Foodów. Jakoś nie widzę też i siebie podczas romantycznego spaceru pogryzającej z namaszczeniem czegoś, co ma rybi ogon. I do tego nie zważającej na to, co gryzę. Bowiem ości to takie złośliwe coś, czego często gołym okiem od razu nie zobaczysz i o wypadek "przy pracy" nietrudno... Już widzę, jak zamiast napawać się sobą, romantycy co rusz krztuszą się i walą się z zapałem po plecach. Rybka wymaga wszak nieco innych... okoliczności... ;))
Motylek (Sunday, 02 October 2011 12:29)
Dla mnie rybka jest, ok :)
A, że niesie niespodzianki ?
Ale za to jaka smaczna he he
Pozdrawiam :)
włóczykij (Monday, 03 October 2011 13:23)
Rybka lubi pływać! To nie jest żadna niespodzianka i gdy jest odpowiednio podlewana,to i niespodzianek nie ma! :))
Donka (Monday, 03 October 2011 15:30)
No właśnie... Czekałam, kiedy ktoś wreszcie o tym napisze... :D
Wylinka morska (Tuesday, 04 October 2011 09:52)
Nad morzem stały zestaw to rybka+frytki+piwo :)
Najsmaczniejsza to świeża smażona flądra i cały urok w niej to wysysanie ości :))
Dla tych co nie lubią komplikacji z tym związanych polecam pstrąga.
Nie ma ryby bez ości,no chyba ze mrożonka z soli czy pangi.
Były przypadki,że próbowano mi je wcisnąć w zastępstwie dorsza i flądry,oczywiście nie dałam się nabrać,znam na pamięć strukturę i smak każdej bałtyckiej ryby.
Mam znajomych,którzy jedzą nad morzem tylko ryby.
Na głodne wieczory polecam pieczonego kurczaka lub krewetki,normalnie palce lizać :)
Donka (Wednesday, 05 October 2011 13:33)
Idzie zima, a z nią długie wieczory. I żeby życie miało smaczek, to raz rybka, raz... kurczaczek ;)
ustka (Thursday, 06 October 2011 18:06)
A ja proponuje zamiast słowa "kurczaczek" wstawić "raczek" ;)))
Zjadłoby się... Mniam :)
Donka (Friday, 07 October 2011 04:13)
Za nic na świecie nie podjęłabym się przygotowania raczków - nie zniosłabym ich pisków... Wiem, że wszystko, co mięsne (a pono nawet nie tylko...), najpierw żyje i czuje i trzeba to uśmiercić, aby móc zjeść. Na szczęście nie muszę robić tego sama... Już wiem, co mi odpowiesz. Ale... próbowałam przejść na łagodny wegetarianizm i jak na razie stanęło na tym, że ograniczyłam do minimum spożycie mięsa czerwonego. Raczki nie są tymże, lecz przeszkoda w postaci pisków jest dla mnie nie do przebrnięcia... :)
Wylinka morska (Sunday, 09 October 2011 06:01)
Donka świetnie Cię rozumiem i zgadzam się w 100% i powiem,że w moim przypadku uśmiercenie zwierzątka nie miałoby sensu bo po prostu nie byłoby kulinarnej kontynuacji i mięsko by się zmarnowało,więc na co mi to? :)
Nie mogłabym zjeść czegoś co mi wcześniej w palcach wierzgało...brrrr ;))
Donka (Sunday, 09 October 2011 12:04)
Otóż to, Wylinko, otóż to... Zabijanie zwierząt to wprawdzie odrębny temat, ale ja oprócz komarów i much, tudzież insektów (jeśli na takie trafię), staram się nie robić krzywdy żadnemu żywemu stworzeniu, z człowiekiem włącznie... Nawet pająki w razie potrzeby łapię do szklanki i fru za okno. ;))
Wylinka morska (Tuesday, 11 October 2011 10:12)
I popatrz ile to z litości czy też zabobonności i bezpieczeństwa naszego tyleż istnień uszło płazem ;))
A regionalnie po ustecku to
śledź według pani Marii Kwaśniak smakuje nieprzyzwoicie swojsko ;)
Składniki:
2 śledzie solone
1 jabłko
1/2 puszki kukurydzy
1 ogórek kiszony
3 łyżki majonezu
szczypta pieprzu
szczypta cukru
sok z cytryny
Sposób przyrządzenia:
Śledzie przez noc wymoczyć w wodzie.
Wyfiletować i pokroić w kostkę.
Ogórka i jabłko pokroić w kostkę i dodać pozostałe składniki i wymieszać :)
Wylinka morska (Friday, 14 October 2011 07:17)
A niech se pióra lecą,na wsypę wolę puch kaczy ;)
Kiedyś wędkarz w zależności od dostępności,ale nie było innej opcji,nęcił włosem jelenia amerykańskiego,teraz jeno się łapie sandacza na koguta i pomyśleć,że jemu daleko do ryby,patrzcie jak to się wymieniają tym dna ;))
Nie życzę nikomu maślanej obstrukcji,bo takie się często zdarzały ;))
włóczykij (Friday, 14 October 2011 09:40)
:)))Śledzie też nie pogardzą pustym haczykiem,gdy jest słoneczna pogoda;)
Wylinka morska (Friday, 21 October 2011 05:33)
:)))
Bo babka obgryzła robaczka? ;))
Czy ryba bierze,czy nie,wędkę należy zawsze przy sercu nosić :)))
sex telefony (Wednesday, 18 January 2017 20:28)
Ropica