Przemalowując misternie ściany nadmorskich pokoi po powrocie z nadmorskiego spaceru gdzie co krok natykałem się na ślady odpadów naszego ekologicznego społeczeństwa zastanawiałem się czy
istnieje coś takiego jak przyjaźń pomiędzy facetem i kobietą? Już po godzinie intensywnego myślenia dałbym sobie odgryźć napletek(gdyby to tak nie bolało), że nie....nie istnieje, ponieważ
zawsze taki stan, będąc pożądanym w związkach w pewnym momencie zaowocuje zbliżeniem się tych dwojga do siebie. Do tego zbliżeniem mało przyjacielskim! Od zawsze męskie komórki przyciągały
żeńskie i odwrotnie. Niezależnie od tego, jaki miał być efekt końcowy tego "spotkania". Przyjaźń, zrozumienie, umiejętność osiągania kompromisów jest cementem związków miłosnych. Natomiast
partnerstwo, to to czego szukają wszyscy, ale nie każdemu pisane jest to znaleźć w osobie, z którą chcemy związać się na stale. Czasami uroda i względna ogłada naszej wybranki(-ka) tak
sponiewiera nasze szare komórki, że później następuje tzw. obudzenie się z ręką w nocniku. Ma miejsce dramat i leczenie ran. Zaczynamy wtedy poszukiwania przyjaciela, bo jest nam źle. Przyjaciela
takiego,co będzie miał czas dla nas, będzie nas rozumiał, potrafił pocieszyć, umiał rozwiać nasze troski, będzie emanował empatią wokoło. Zawiązując nic przyjaźni zaczynamy angażować się w
głębszy związek, którego epilog jest bardzo łatwy do odgadnięcia. Nie, przyjaźń pomiędzy facetem i kobietą jest fikcją. Może trwać krótki czas, ale potrzeba jest bardzo silnej woli obojga i
takich samych zamiarów u dwojga. Można powiedzieć, że jest to męczeństwo w imię hasła, wzniosłej i pięknej idei, nic więcej....
Clive Staples Lewis - „nic nie jest mniej podobne do przyjaźni niż zakochanie”
Write a comment
Donka (Wednesday, 31 August 2011 17:08)
Ta kwestia jest omawiana w wielu miejscach i wszędzie zdania są podzielone.
Ja nie wykluczam możliwości zaistnienia przyjaźni pomiędzy kobietą a mężczyzną. Tyle że o tym, czy to jest możliwe w wersji bardziej zbliżonej do ideału (czyli bez elementów erotycznych), każde z nich wie właściwie już na początku znajomości. I w ogóle cała znajomość ma inny przebieg, bo i oczekiwania są inne. O przyjacielu wiemy, że jest i to nam właściwie wystarczy. Natomiast kochanka pragniemy cieleśnie i do bólu w konkretnych sytuacjach, pożądamy go fizycznie i nie wystarczy nam sama świadomość jego istnienia.
Połączyć się tych dwóch sytuacji w jedną nie da. Chyba że na ekranie filmowym ;)
Jednak nie wykluczam możliwości zaistnienia tych sytuacji oddzielnie - nie do każdej osoby płci odmiennej czujemy pociąg seksualny, ale możemy odbierać ją bardzo blisko... mentalnie. To jest, albo tego nie ma. Pożądanie nie rodzi się w bólach po jakimś czasie, jeno jest od początku lub nie. I tyle. :)
mala (Thursday, 01 September 2011 12:43)
Zgadzam sie z przedmówczynią. Czesto tak jest, ze tylko sie na siebie spojrzy i sie juz wie, czy jest chemia czy nie.
ustka (Thursday, 01 September 2011 17:30)
Często nie oznacza zawsze! :)Poza tym nie zapominajmy, że jako stworzeni przez naturę jesteśmy zaprogramowani na prokreacje i (może na cale szczęście)nie potrafimy jeszcze całkowicie zapanować nad emocjami i nad istynktem.
mala (Thursday, 01 September 2011 18:32)
No i masz racje, zycie bez seksu byłoby nudne.
Jula (aniołek) (Friday, 02 September 2011 01:37)
Przyjaźń między kobietą i mężczyzną jest bardzo trudna i w dużej mierze jest sprawą indywidualną.To zależy już tylko od nas samych.Oczywiście zawsze gdzieś w takim związku pojawia się nutka pożądania i nie mamy do końca na to wpływu.Ale przecież to nie wyklucza przyjaźni bo tej nigdy za wiele.
Donka (Friday, 02 September 2011 16:09)
O rany... Jeśli będziemy operować takimi hasłami, jak "zaprogramowani", to ja wymiękam... Jak można w takiej materii, jak przyjaźń i miłość, używać takich określeń? Tak może powiedzieć tylko ktoś, kto nie przeżył ani jednego, ani drugiego lub... ktoś go okrutnie zranił. Nie dociekam, ale polemizować też nie będę...
ustka (Friday, 02 September 2011 18:36)
Donata, rozumiem, że Ty, to znaczy Twój organizm całkowicie jest poddany Twej woli i jako pierwsza osoba na tym globie, mam nadzieje, że nie jako jedyna, pokonałaś bariery narzucone przez naturę. Chodzi miedzy innymi o czystą fizjologię,ale nie tylko...Doprawdy, nie dopatrujmy się boskości tam, gdzie jej nie ma! :) P.S. Narzucanie własnego poglądu poprzez szantaż emocjonalny nie jest najlepszym rozwiązaniem :))
Donka (Friday, 02 September 2011 19:17)
Nie wiem, o jakiej boskości prawisz, Maestro... ;) Ona nie ma tu nic do gadania. Czyżbyś kierował się tym starym porzekadłem: "Jak Pan Bóg dopuści, to i z kija wypuści"? Ślepy popęd seksualny dotyczy organizmów cokolwiek niżej zorganizowanych. Człowiek potrafi nad tym zapanować w sytuacjach dla niego... niewłaściwych. Od tego ma to coś pod czaszką, co wcale nie wygląda jak naleśnik. A emocje? Szantaż emocjonalny? Chyba żartujesz? Hmmm... Jakieś nieporozumienie, chyba... One były, są i będą, choćbyśmy ich bardzo sobie nie życzyli. Tyle że... jestem kobietą i mam ich nieco więcej i to najwyraźniej wyłazi z moich wypowiedzi. I dobrze. A Ty, Mężczyzno, poszukaj innych argumentów, bo te jakoś do mnie nie przemawiają... ;))
ada (Saturday, 03 September 2011 02:41)
)
Tak to już jest, że kobiety złoszczą się, denerwują lub są rozczarowane mężczyznami z tego czy innego powodu. To nieuchronne. Im bardziej cię przedtem kochały, tym większy zawód sprawiasz im na końcu. Dajesz za mało albo za dużo. Zły kolor, zły czas, zły gest.
Powiedz komplement, a zbędą cię wzruszeniem ramion lub zimną uwagą typu: „Spostrzegawcza jesteś”.
ustka (Saturday, 03 September 2011 17:35)
Hm, to jeszcze trzeba coś napisać o zemście kobiecej ;) Kolejny temat rzeka :)
Donka (Saturday, 03 September 2011 18:44)
O rany... Skoro jesteśmy takie straszne, to jak to się dzieje, że czasem jednak nas... kochacie?... ;))
ada (Saturday, 03 September 2011 22:49)
Kazdy chyba slyszal o takim powiedzeniu. Zemsta jest słodka.
Ja definiuję zemstę jako wyręczanie sprawiedliwości, w czym kryje się niewątpliwa przyjemność.I to jest takie samo uczucie, jak kazde inne.
Donka (Sunday, 04 September 2011 03:50)
A ja nie rozumiem mściwości, nie akceptuję brania odwetu, bo to jest system naczyń połączonych i do niczego dobrego nie prowadzi. Wyznaję tę starą zasadę, że "Sprawiedliwość jak oliwa, zawsze na wierzch wypływa". Wystarczy być konsekwentnym i... cierpliwym, jeśli wiemy, o co nam chodzi. Czy nie szkoda czasu na szukanie odwetu? Taki szkodnik prędzej, czy później sam się zapętli w swoich kombinacjach - tzw. metoda pozornej bezkarności już wiele razy mi się sprawdziła... Człowiek to jednak ułomne, często zakochane w sobie stworzenie... ;)
ada (Sunday, 04 September 2011 04:31)
Taka juz jest ludzka natura. Ten, kto wybacza, zyskuje wiele nowych, ciekawych możliwości. I często też okazję do odegrania się.
Donka (Sunday, 04 September 2011 09:24)
Hmmm... Nie rozumiem. Po mojemu akt przebaczenia eliminuje chęć odegrania się. Jedno wyklucza drugie. A ja nie o tym pisałam... ;)
ada (Sunday, 04 September 2011 11:10)
Podstep, troszeczke.Tak troche wrednie... ;)
.
ada (Sunday, 04 September 2011 11:43)
No wiem wybieglam za bardzo myslami
ustka (Monday, 05 September 2011 16:13)
No własnie, odkrywamy psychikę kobiecą ;)))
Jula (aniołek) (Tuesday, 06 September 2011 09:14)
Zemsta czasami bywa lekarstwem.Niejednokrotnie tylko w ten sposób można ukoić nerwy.Nie każdy potrafi się do tego przyznać ale niezależnie od naszych poglądów w chwili złości zawsze planujemy odwet.Nie zawsze popieram mszczenie się na innych ale myślę że mała nauczka,delikatne przytarcie nosa pomaga niektórym osobnikom zrozumieć swój błąd:)))
ada (Tuesday, 06 September 2011 09:49)
Tu nie chodzi o jakas vendette, ale tak troche szpileczke włożyć.
Jula (aniołek) (Tuesday, 06 September 2011 15:29)
W pełni się z Tobą zgadzam dlatego napisałam "delikatne przytarcie nosa":)))
Donka (Wednesday, 07 September 2011 14:05)
Nie miałabym nic przeciwko "ucieraniu nosa", gdyby nie czyniono tego z rozmysłem i wyraźną satysfakcją, a przede wszystkim... gdyby delikwent sam łapał się we własne sidła, jeśli na to zasłużył, a nie był tak manipulowany, żeby w końcu "dał ciała". Korzystanie z nadarzającej się sytuacji, a świadome prowokowanie takiej sytuacji to dla mnie zasadnicza różnica. ;)
Daria(niby złośnica) (Thursday, 08 September 2011 02:00)
Zapominamy o czymś takim że miłość po nie kąd zaczyna się od przyjażni i czyż to nie jest piękne że można połączyć oba te uczucia ....Taki związek jest o wiele wartościowszy i bardziej dojrzały .Wiem o tym bo sama tego doświadczam że mój partner jest również moim przyjacielem .Pozdrawiam
Donka (Thursday, 08 September 2011 14:21)
Hmmm... A po mojemu nie, miłość nie zaczyna się od przyjaźni. Podstawą przyjaźni lub inaczej, jej źródłem, jest potrzeba bezpieczeństwa, podstawowa potrzeba życiowa, właściwa nie tylko człowiekowi. I wcale nie zaczyna się od... zauroczenia, bo nieprzerwanie świadomie obserwujemy potencjalnego przyjaciela w jego poczynaniach. Czasem nawet nie zdajemy sobie od razu sprawy, że ten właśnie, choćby taki niepozorny, stojący prawie na uboczu człowiek jest naszym przyjacielem, pokrewną duszą. Przyjaźń to uczucie na pewno bardzo ciepłe i bardzo... stałe, ale utrwala się czasem bardzo długo.
Natomiast miłość partnerska? Użyję określenia Chemia, bo ono najlepiej oddaje istotę tego uczucia. I dla jasności proponuję rozróżnić pojęcia zakochania i miłości, bo wcale nie oznaczają tego samego. Przeżywałam i jedno i drugie parę razy (hmmm, aż głupio, ale to prawda...). I z jednym i z drugim w parze idzie chęć zespolenia się, a więc pożądanie. Zakochanie nie jest stanem zbyt... trwałym i bywa, że znika powoli po nasyceniu się. Bywa euforyczne, ale z natury rzeczy jest płytkie, bo stanowi tzw. zajawkę. Jeśli zaś temu uczuciu towarzyszy Chemia (wg mnie to się czuje od początku, ale... ze strachu przed odrzuceniem często staramy się strywializować nasze rzeczywiste odczucia lub nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy), a uda nam się trafić na podobny odbiór, to zwyczajnie zapominamy o bożym świecie, czyli zero trzeźwej oceny tak w oglądzie wybranki/wybrańca, jak i w rejestrowaniu własnych poczynań. Miłość w tym stadium to królestwo emocji i... seksu. To uczucie nie znosi rozłąki i czekania, odrębności, jest gorące i zaborcze (choćbyśmy się do tego nie chcieli przyznać). I piękne. I los na loterii życia wygrywa ten, którego wzajemna miłość z partnerem przekształci się w zażyłość podobną do przyjaźni. :)
ada (Sunday, 11 September 2011 14:41)
Przyszedl mi do glowy taki cyt.. "Milosc i przyjazn, to odpowiedzialnosc,gdy kobiete i mezczyzne laczy milosc i przyjazn prawdziwa,...kazde z nich troszczy sie o los tej drugiej osoby ...jak o swoj wlasny,czasem milosc kosztuje duzo wysilku i cierpien ale tylko wtedy jest prawdziwa!! Bo miloaìsc to nie jest zabawa.
ustka (Sunday, 11 September 2011 16:01)
Natomiast gro osób bawi się tym uczuciem... :)
Motylek (Monday, 12 September 2011 10:10)
Oczywiście, że taka przyjaźń istnieje.
Ale zdaję sobie sprawę, że jest
rzadkim zjawiskiem.
Na własnym przykładzie wiem, że można mieć przyjaciela faceta.
I wcale żadnej chemii nie ma.
To wypróbowany przyjaciel od 25 lat już.
Pozdrawiam.
Donka (Monday, 12 September 2011 11:42)
Zbyt rzadkim, tak myślę...
Bawi się miłością ten, kto nigdy prawdziwie nie kochał. To samo jest z przyjaźnią. Nie każdy jest zdolny to tych uczuć. Bywa również, że doświadczenia życiowe obfitujące w rozczarowania w tej materii powodują, że człowiek wycofuje się i poprzestaje na relacjach o mniejszym bagażu emocjonalnym, czyli luźne związki, koleżeństwo... :)
ustka (Monday, 12 September 2011 17:49)
Tak, po 25 latach, to już chemii może nie być ;))) Ja jednak obstaje przy swoim, że facet wolny, przystojny, błyskotliwy nie może zostać na dłużej przyjacielem wolnej, atrakcyjnej dziewczyny. :)
Motylek (Tuesday, 13 September 2011 10:24)
Że, co ?
Jak jest przyjaźń to o chemii nie ma mowy.
Wiem, że czasem dziwnie się czyta takie deklaracje, ale to fakt :)
I cieszę się, że mam , że tak powiem drugie męskie ramię bez zobowiązań :))
Pozdrawiam, niedowiarków też :))
Donka (Wednesday, 14 September 2011 14:22)
No właśnie... :))
A jeno zapytam: na jakie dłużej? Przecie w tym czasie oboje poznają wciąż nowych ludzi i a nóż widelec któreś z nich dopadnie ta... Chemia, tyle że w stosunku do kogoś nowo zapoznanego. I co wtedy? Bo przecie wówczas ta strona przestaje już niejako być... wolna... ;)
ustka (Wednesday, 14 September 2011 16:53)
Jeny, Dziewczyny, czytajcie co ja piszę. Pisałem, że u ludzi wolnych jest to niemożliwe z mojego punktu widzenia. Przecież to oczywiste, iż w takich relacjach przychodzi moment, gdy trzeba pocieszyć przyjaciela, przytulić...i wtedy gęsto-często bariery i hamulce nie zdaje egzaminu, ponieważ tak jesteśmy "zaprogramowani"... :)
Donka (Wednesday, 14 September 2011 17:20)
Ecie-pecie, gdzie jedziecie... ;)
To znaczy my tego punktu widzenia własnego już mieć nie możemy? A program to ma... pralka na ten przykład i instrukcję obsługi. ;)
To wcale nie jest takie oczywiste, że tych dwoje w momencie przynoszenia ulgi w strapieniu w ogóle pomyśli o tym, co może być za tą... barierą. A wziąłeś pod uwagę fakt, że jedno z nich może (przy braku tych hamulców) dać taka plamę, że nie tylko sytuacja zrobi się co najmniej niezręczna, to może stracić przyjacielskie relacje z tą w końcu bliską osobą? Ja bym się chyba poważnie zastanowiła, gdyby mi w takiej sytuacji coś podobnego wpadło do głowy... A panować nad sobą trza się uczyć. ;))
Motylek (Thursday, 15 September 2011 10:59)
Ja przytulam przyjaciela nawet bez powodu i jakoś nic z tego nie wynika :))
Rodzinka, tzn nasze rodziny pogodzone z tym faktem :))
Nie da rady tego nic zmienić, nawet zapowiedź końca świata :))
Przyjaciel to przyjaciel.Koniec, kropka :))
Donka (Friday, 16 September 2011 12:25)
Świnto prowda :)
ustka (Saturday, 17 September 2011 08:29)
A ja jednak uważam inaczej :) Nie dlatego, żebym chciał aby tak było, ale wzniosłe ideały sobie a życie sobie rzepkę skrobie. ;)
Instynkt jest, czym konstruktor dla pralki, bądź innego urządzenia. On może zmienić jej działanie, wiec zmienia się tez instrukcja. Nas zmienia się drogą ewolucji, sami się zmieniamy, jednak podstawowe zakodowane "zadania" pozostają bez zmian. Tak jak pralka jest do prania, tak my jesteśmy do przedłużania gatunku. Cala reszta to już wymyślone przez nas demagogie
Donka (Wednesday, 21 September 2011)
Zawracanie gitary. Już dosyć dawno zeszliśmy z drzew. Czy mi się tak tylko wydaje?... A poza tym... nawet nasi człekokształtni kuzyni nie kopulują jak leci ze wszystkimi, przeciwnej płci członkami stada. O jakich więc kodach mówimy? Wszystko mutuje, kody genetyczne również... I nie ma na to sposobu. :)
Hmmm... A przez chwilę już zaczęłam czuć się jak... pralka... ;)
Wylinka morska (Tuesday, 04 October 2011 06:27)
Czy to przyjaźń,czy kochanie
najważniejsze jest dawanie.
Zaufanie,szczerość,partnerstwo,
cokolwiek się wydarzy,męstwo!.
Niekończący cykl wzajemności
jak w przyjaźni,tak i w miłości.
:)
Donka (Saturday, 08 October 2011 15:04)
Jeśli ktoś z Was kiedyś zakochał się bez wzajemności we własnym przyjacielu, to dobrze wie, na czym polega różnica między jednym a drugim... Bliskość dusz może istnieć bez bliskości... ciał. :)
Wylinka morska (Wednesday, 12 October 2011 13:10)
Lęk przed niedoskonałością tłumi i hamuje miłość i przyjaźń.
Jeśli pragnie się takich bliskości należy odrzucić wstyd i wszelkie powinności.
Nie bójcie się bliskich spotkań.;)
Nie malujcie się,ufajcie i bądźcie sobą :)
Filipos (Wednesday, 30 May 2012 09:21)
Thanks for information