Trochę o nas samych...

Pomnik Antoniego Suchanka, marynisty w Orłowie.
Pomnik Antoniego Suchanka, marynisty w Orłowie.

Mam pewien kłopot ze świętowaniem tych wszystkich świąt niepodległościowych, rocznicowych przez Polskę. Pomijam już przejawy agresywnej gry politycznej stosowanej przy ich obchodach i nie chcę przez to powiedzieć, że Polacy są rozkochanymi w trupach hipokrytami z kompleksem Chrystusa narodów. To byłby stereotyp, taka opinia powierzchowna i krzywdząca, zwłaszcza niektórych. Porozmawiajmy o konkretach. Polacy są aspołeczni. Według "Diagnozy społecznej" prof. Janusza Czapińskiego, Polska niezmiennie okazuje się krajem o najniższym w Europie kapitale społecznym. To jest taka niewymierna wartość dotycząca wspólnotowości: troski o dobro wspólne, gotowości do działania wspólnie z innymi i na rzecz wspólnoty, otwarcia na innych. Jej pierwszym wyznacznikiem charakterystycznym dla społeczeństwa obywatelskiego jest skłonność do zrzeszania się. Tylko 13 procent Polaków należy do jakiejś ruchu, organizacji, partii, stowarzyszenia czy innego związku ludzi wolnych chcących działać razem ku wspólnemu pożytkowi, wyznaczonemu celowi. Innym przykładem kapitału społecznego jest to, w jakim stopniu obchodzi nas cokolwiek poza naszym własnym interesem. 56 procent Polaków nie widzi nic złego w niepłaceniu podatków, a 58 procent  w oszukiwaniu państwa na cle. Inny wyznacznik to poziom zaufania do ludzi: tylko 13,4 (wg badań Czapińskiego) Polaków uważa, że ludziom generalnie można wierzyć. To lokuje nas na ostatnim albo przedostatnim miejscu w Europie, gdzie średnia ufnych wynosi 32 procent, a rekord należy do Danii - 67,3. ( w rankingu ONZ Dania zajęła drugie miejsce w świecie pod względem jakości życia). Kapitał społeczny, w tym szczególnie wskaźnik zaufania do innych  o czym Czapiński wspomina non stop przekłada się w wymierny sposób na rozwój, także gospodarczy. Jeśli sobie nie ufamy, trudniejsze i droższe jest robienie interesów, rosną koszty transakcyjne, bo trzeba stosować bezlik zabezpieczeń. To, o czym Czapiński nie wspomina , bo nie wypada, to fakt, iż owa nieufność nie jest tak całkiem bez racji. Polacy są niekoniecznie uczciwi. Gdy zapytamy Polaka, jakimi zasadami kieruje się w codziennym życiu, odpowie przede wszystkim, że "uczciwością" (76procent), a dopiero potem, że "miłością rodzinną" (72procent). Ale gdy w tym samym badaniu (CBOS z czerwca 2010 r.) poproszono ankietowanych, żeby wybrali jedną jedyną "najważniejszą cechę", to "miłość rodzinną" wybrało 42 procent, a "uczciwość" 2 razy mniej. W trzecim zaś pytaniu rodacy wypowiadali się o wartościach, które nadają życiu sens: i znów "szczęście rodzinne" miało 84 %, "zachowanie dobrego zdrowia" 74%, a "uczciwe życie" tylko 23 procent. Toteż nie dziwne, że gdy rodak staje wobec wyboru między uczciwością i interesem swojej rodziny, bez wahania wybiera to drugie. To zjawisko, nazwane przez badacza z Harvardu Edwarda C. Banfielda "amoralnym familizmem", zostało w socjologii opisane w latach 50 ubiegłego wieku na przykładzie ubogiego południa Włoch, gdzie ciężkie warunki życia i wroga kapryśna natura sprawiały, iż każdy obywatel troszczył się tylko o swoją rodzinę, a każdego innego postrzegał jako wroga w walce o byt. W związku z tym jeśli pojawia się okazja, żeby go dymnąć albo spuścić do kanału, to należy z niej korzystać bez wahania. Zjawisko to przekłada się w prosty sposób na szanse rozwoju i inwestycja w edukację, z której jesteśmy tak dumni, nic nie pomoże, co wykazał na tym samym przykładzie 30 lat później Robert Putnam. Rządzona przez gorzej wykształcone elity lokalne północ Włoch okazała się znacznie zamożniejsza od południa, albowiem na północy ludzie skłonni byli współdziałać z innymi dla dobra wspólnego. Polacy są leniwi. To inna prawda, która wynika z cytowanych wyżej badań. Pracowitość mieści się gdzieś na szarym końcu wartości i zasad, którymi kierujemy się w życiu. Oczywiście, w tym samym pytaniu, w którym wszyscy deklarują się jako uczciwi, 2/3Polaków oznajmia też, że są pracowici, ale gdy pytano o ogólne wartości nadające życiu sens, "pracę zawodową" wymieniło tylko 18 procent ankietowanych mniej niż "spokój". Zapytany o jedną najważniejszą cechę, którą ceni u ludzi "pracowitość" wymienił co dziesiąty Polak. Polacy biją słabszych. Ponieważ zbiorowo ostatnią okazję do bicia słabszych mieliśmy przy okazji interwencji w Cezchoslowacji(operacja "Dunaj"), obecnie dumny i bitny Polak tłucze głównie żonę i dzieci. W zeszłym roku policja odnotowała 134 tysiące ofiar przemocy domowej, z czego 82 tysięcy kobiet i 40 tysięcy dzieci i młodzieży. Pozostałe 12 tysięcy to faceci. Musieli być słabowici. Jaki procent wypadków jest zgłaszanych na policję, nikt nie wie, ale zdecydowanie niewielki, skoro większość uważa domową brutalność za mieszczącą się w normie cywilizacyjnej. Według badań OBOP połowa rodaków sądzi, że kary fizycznesą usprawiedliwione czasami, a 13 procent,że zawsze, gdy rodzice uznają je za stosowne. 5 procent rodziców przyznało, że zdarzyło im się pobić dziecko tak, żeby spowodować uraz fizyczny. Interesujące wyniki przynosi także "Eurobarometr" z 2010 r. na temat poparcia dla bicia żon jako sposobu na rozwiązywanie domowych konfliktów. Wprawdzie aż 80 procent Polaków (o 4 mniej niż Europejczyków) uważa ogólnie, że przemoc wobec kobiet jest nie do przyjęcia i zawsze powinna być karana, ale gdy przechodzimy do konkretów, to już nie jest tak miło. W Europie 85 procent pytanych uważa przemoc fizycznąi przemoc seksualną za sprawę "bardzo poważną". W Polsce przemoc fizyczna szczerze oburza 72 procent pytanych, a seksualna już tylko 69 procent, bo w końcu baba jest od "prania, gotowania i d*py dawania". Zjawisko nazwane eufemistycznie "ograniczoną swobodą", czyli odebranie kobiecie wolności oburza 70 procent Europejczyków, natomiast tylko co drugiego Polaka. Co nas prowadzi do kolejnej narodowej cnoty. Polacy są seksistami. Ze zdaniem "Zadaniem męża jest zarabianie pieniędzy, a zadaniem żony dbanie o dom i rodzinę" zgadza się 62 procent Polaków. Na prawo od nas jest tylko Portugalia. Jesteśmy także hipokrytami: choć 41 procent Polaków (pytanych przez CBOS) popiera partnerski model rodziny, w którym małżonkowie po równo dzielą się zarabianiem na dom i prowadzeniem domu, to realizuje go tylko 21 procent. Prawie 50 procent realizuje system tradycyjny (czyli kobieta siedzi w domu i niańczy dzieci) albo tzw. "mieszany". Ten ostatni polega na tym, że kobieta zapiernicza i w pracy, i w domu. Polacy są ksenofobami. I w tej dziedzinie także hipokrytami. Zapytani: " Czy jest możliwe, że ktoś czuje się związany jednocześnie z dwoma krajami, ma dwie ojczyzny?", 71 procent dziarsko mówi "tak". Ale gdy zapytamy: "Czy osoby mieszkające na stałe w Polsce, które nie są Polakami, powinny jak najszybciej przyjąć polską kulturę i język jako własne?", również najczęściej usłyszymy "tak"(46procent). A 56 procent uważa, że "dobrze jest, kiedy w jednym państwie mieszkają ludzie jednej narodowości". Gdy zapytamy: "Co jest konieczne, aby uznać kogoś za Polaka?", 69 procent głosi wyrozumiale, że chodzi o to, aby "on sam czuł się Polakiem", a tylko 14 procent, że musi być katolikiem. Ale kiedy zapytamy ostrożnie: "Niektórzy ludzie twierdzą, że niżej wymienione rzeczy są ważne, aby uznać kogoś za prawdziwego Polaka. Inni twierdzą, że te rzeczy nie są ważne?", rychło okaże się, że papizm jest warunkiem polskości dla 3/4rodaków, w tym dla 43,3 procent "bardzo ważnym". Polacy są kretynami. W słynnej i kontrowersyjnej książce "Iloraz inteligencji i bogactwo narodów" wydanej w 2002 r. autorzy: Richard Lynn, profesor psychologii z Ulsteru, i Tatu Vanhanen, profesor nauk politycznych z Tampere w Finlandii przeanalizowali przeciętny IQ różnych narodów, porównując je do średniej brytyjskiej, której nadali wartość 100. Okazało się, że Polacy mają 92, o 18 mniej niż Japończycy, o około 10 mniej niż większość nacji starej Europy, mało tego: mniej nawet niż Rumuni (94), nie wspominając już o Czechach i Słowakach (98). I te braki mają swoje konsekwencje. Według badań przeprowadzonych na początku dekady przez UNESCO, 77 procent Polaków ma kłopoty ze zrozumieniem tekstu czytanego, a tylko 2 procent można uznać za sprawnych językowo. Badania przeprowadzone przez Instytut Kultury i Czytelnictwa Biblioteki Narodowej mówią, że "kontakt przynajmniej z jedną książką w ciągu roku" miało jedynie 38 procent Polaków. To dane z 2008 r., ale następne pewnie będą gorsze, bo od 1992 r. czytelnictwo stale spada. W roku 2008 mniej niż co czwarty Polak kupił choć jedną książkę" a 40 proc. z tych zakupów to podręczniki i pomoce szkolne. Polacy są bigotami. Wprawdzie połowa deklaruje odważnie, że nie ma nic złego w pożyciu przed ślubem, ale na tym się kończy nasza tolerancja seksualna. Niewierność małżeńska jest "zawsze niewłaściwa" zdaniem 63 procent Polaków (na prawo od nas jest w UE tylko Portugalia), a stosunki homoseksualne zdaniem 59 procent (w homofobii wyprzedzają nas tylko Węgrzy). Polacy są zamordystami. Nad takie bzdety jak demokracja, wolność jednostki i swobodny rozwój przedkładają porządek. Autorytaryzm bada się poprzez różne podchwytliwe pytania, typu: "Najważniejszą rzeczą, której trzeba nauczyć dzieci, jest posłuszeństwo wobec rodziców?". Albo: "Zawsze powinno się okazywać szacunek tym, którzy sprawują władzę?". Albo: "Każdy dobry kierownik, aby uzyskać uznanie i posłuch, powinien być surowy i wymagający?". Na większość z takich pytań 2/3Polaków odpowiada pozytywnie. Polacy mają świra. W badaniach nad skłonnością do paranoi politycznej wyszło, że ponad połowa wierzy w potężne siły spiskujące przeciw Polsce i w to, że tak naprawdę wcale nie rządzi rząd, tylko jakieś tajne siły manipulujące pod jego płaszczykiem. Polacy mają mentalność Kalego. To zjawisko demonstruje się na wiele sposobów, ale jeden szczególnie przypadł mi do gustu. Otóż istnieje coś takiego, jak teoria dominacji społecznej autorstwa amerykańskich psychologów Jima Sidaniusa i Felicji Pratto. Mówi ona mniej więcej tyle, że dla zachowania porządku społecznego ludzie są gotowi zaakceptować wyższość jednych nad drugimi. Bada się to metodą uzyskania reakcji na 4 stwierdzenia: "Niektórzy ludzie są więcej warci od innych"; "W idealnym świecie wszystkie narody powinny być sobie równe"; "Niektóre grupy społeczne nie zasługują na szacunek"; "Powinniśmy dążyć do tego, aby dochody wszystkich ludzi były w miarę wyrównane". U Sidaniusa i Pratto, a także licznych badaczy, którzy korzystali z opracowanej przez nich skali, wynik był prosty: badani myśleli albo egalitarnie, albo dyskryminująco. Albo uważali, że ludzie i narody są równe, zasługują na równy szacunek i równe dochody, albo opowiadali się za tworzeniem i kultywowaniem nierówności. W "Diagnozie społecznej" natomiast wyszła na jaw zupełnie niezwykła, unikatowo polska tendencja: nie wszyscy zasługują na szacunek i niektórzy są więcej warci od innych, ale narody powinny być równoprawne, a dochody spłaszczone. "Wynika to przypuszczalnie stąd, że więksi rygoryści moralni i zwolennicy ostrych podziałów społecznych mają nieco silniejsze zarazem przeświadczenie o krzywdzie Polaków i własnej krzywdzie ekonomicznej i w związku z tym silniej domagają się równego traktowania wszystkich narodów, w tym Polski, i niwelowania różnic dochodowych, czyli wyższych dochodów własnych", stwierdza Czapiński i ta koncepcja mnie absolutnie przekonuje. Wywyższanie się jest słuszne, gdy to my się wywyższamy, ale należy je bezwzględnie zwalczać, gdy inni wywyższają się ponad nas. Nic dodać, nic ująć. Co to ja jeszcze chciałem? A, wszystkiego najlepszego z okazji zbliżających się kolejnych hucznych i mniej chuligańskich (miejmy nadzieję) obchodów rocznic.

Wychodzi na to, że Polska w zasadzie byłaby całkiem fajnym krajem, gdyby nie mieszkali w niej Polacy;)

 

Kali

Write a comment

Comments: 5
  • #1

    Zośka (Monday, 14 November 2011 00:22)

    To by tłumaczyło rozruchy z 11 listopada i wiele innych wybryków a jednak myślę, ze nie jest z Polakami tak źle. Mam taka nadzieję.

  • #2

    włóczykij (Monday, 14 November 2011 12:23)

    No cóż,Ty Kali i ja Kali;))) Często się łapię na różnych przywarach tutaj opisanych.A najciekawsze jest to,że za PRL-u kradzieże tłumaczono osłabianiem w ten sposób znienawidzonego ustroju a teraz czym tłumaczą złodzieje swoje postępowanie?Chęcią powrotu do PRL-owskich czasów?:))I co najgorsze zanika w nas nasza wizytówka,którą była polska gościnność.Teraz tylko frajerzy podejmują wystawnie gości!I chciałem zaznaczyć,że wystawnie nie znaczy ponad stan:(

  • #3

    ustka (Tuesday, 15 November 2011 15:53)

    HOMO HOMINI LUPUS EST czyli w wolnym przekładzie POLAK POLAKOWI WILKIEM JEST(Pole Polus lupus est.).Tylko dlaczego wszędzie widzimy spiski obcych przeciwko nam? Schizofrenia paranoidalna kolejną epidemią? ;))

  • #4

    Wylinka morska (Wednesday, 16 November 2011 04:52)

    Psychika siada to widać po tragicznych doniesieniach,tych w których już nie doszukuje się sensu z racji na okrucieństwo.
    Zamykamy się w swoich domach,boimy się kontaktu z ludźmi,naszym motorem jest tv i jakieś to zakompleksione wszystko jest.

  • #5

    źródło (Thursday, 19 January 2017 05:46)

    zdźwigać

Polecamy:

Zachód słońca na plaży w Ustce.
Zachód słońca na plaży w Ustce.
Latarnia w Ustce.
Latarnia w Ustce.
Przestronne wnętrza Villi Banita.
Przestronne wnętrza Villi Banita.

Idąc w sukurs oczekiwaniom Państwa co do poznania miejsca do którego planujecie przyjazd na urlop, wczasy, czy też weekendowy wypad,  przedstawiamy wirtualnie pokoje w Ustce, uzdrowisko Ustka i miasto Słupsk. Mamy wielką nadzieję, że ten krótki spacer  przedstawi noclegi w Ustce jako atrakcyjną formę spędzenia czasu wolnego i jeszcze bardziej zachęci do odwiedzenia tej urokliwej i pełnej interesujących a zarazem cudownych miejsc krainy. 

Biesiadne miejsce.
Biesiadne miejsce.
Wybierając noclegi Ustka wybierz pensjonat Villa Banita w Ustce.
Ekskluzywne leżaki dostępne są dla gości naszego pensjonatu. Noclegi Ustka.
Kochamy kwiaty.
Kochamy kwiaty.
Ogólnodostępny grill.
Ogólnodostępny grill.
Kwiaty to to co kochamy!
Banitowy eksponat tworzący klimat noclegów w Ustce..
Noclegi w Ustce oferuje Pensjonat Villa Banita.
Pokoje w Ustce w Villi Banita.
Dzieci musza mieć się gdzie bawić podczas wynajmowania noclegów w Ustce.
Plac zabaw dla dzieci. Noclegi Ustka w pensjonacie Villa Banita.
Nasza Żaba w otoczeniu stokrotek.
Nasza Żaba w otoczeniu stokrotek.
Na wczasach a jak w domu.
Ukwiecona posesja pensjonatu Villa Banita. Noclegi Ustka.
Domek zabawowy dla dzieci.
Dla osób z małymi dziećmi wynajmujących noclegi w pensjonacie Villa Banita w Ustce mamy przygotowany plac zabaw dla ich pociech.
Dywan ze stokrotek w pensjonacie Villa Banita w Ustce.
Stokrotki polubiły pokoje w pensjonacie Villa Banita w Ustce.
Piękno morza.
Piękno morza.
Widok z plaży zachodniej.
Widok z plaży zachodniej.